niedziela, 31 stycznia 2016

Dobry katolik może sprzeciwiać się masowemu przyjmowaniu imigrantów

ks. Jacek Dunin-Borkowski 

Wiele już powiedziano o obecnym (rok 2015) kryzysie Europy wywołanym przez falę imigrantów. W dyskusji często padają argumenty wyprowadzane z wiary katolickiej i z obowiązku posłuszeństwa papieżowi.

Zamierzam wykazać, że te argumenty są chybione. Nie chcę wypowiadać się, czy należy, czy nie, i ewentualnie w jaki sposób, przyjmować masowo imigrantów do Europy, lub Polski, chodzi mi tylko o to, że nie można w tej sprawie powoływać się na argumentację religijną.

Jako katolicy mamy obowiązek przyjąć imigrantów, bo obowiązuje nas przykazanie miłości bliźniego.

Miłość bliźniego, jak każda cnota musi być podporządkowana rozumowi, inaczej staje się swoim przeciwieństwem. Np. cnota posłuszeństwa nie może prowadzić do podporządkowania się niemoralnym poleceniom, a wstrzemięźliwości – do szkodzenia sobie na zdrowiu.

W przypadku miłości bliźniego obowiązuje zasada tzw. Ordo caritatis – porządku w miłości. Mówiąc najprościej mam obowiązek dawać więcej bliskim, niż obcym. Ojciec zaniedbujący swoje dzieci, a poświęcający się dla sprawy np. przeciwdziałaniu aborcji w Polsce – grzeszy. Oczywiście w praktyce czasami trudno to wyważyć, niemniej zasada jest zrozumiała i zgodna ze zdrowym rozsądkiem.

Stosowanie tej zasady na poziomie społecznym i międzynarodowym bardzo dobrze opisał kard. Wyszyński: "Ład w miłowaniu - ordo caritatis wymaga, aby człowiek, który staje na czele jakiejś grupy społecznej i przyjmuje na siebie odpowiedzialność za nią, pamiętał NAJPIERW O OBOWIĄZKACH WOBEC DZIECI SWEGO NARODU, a dopiero w miarę zaspokajania i nasycania najpilniejszych, podstawowych potrzeb własnych obywateli, rozszerzał dążenie do niesienia pomocy na inne ludy i narody, na całą rodzinę ludzką" (podkreślenie moje).

 Mamy zatem obowiązek przyjmować imigrantów, którzy są w potrzebie, w liczbie i sposób, który nie zaszkodzi naszemu społeczeństwu ni Kościołowi. Oczywiście należy podjąć uciążliwości i wyrzeczenia, które nieuchronnie są związane z pomocą bliźniemu, ale jeżeli wynikiem nieprzemyślanej akcji charytatywnej będzie szkodzenie swojemu społeczeństwu i Kościołowi, nie tylko nie spełnimy dobrego uczynku, ale zgrzeszymy.

Katolik ma obowiązek być posłuszny wezwaniu papieża Franciszka do przyjmowania emigrantów.
Katolik musi być posłuszny nauczaniu Kościoła w sprawach wiary i moralności. Na pewno nie może zanegować słów papieża: „Ewangelia wzywa nas, byśmy byli bliźnimi najmniejszych i opuszczonych, byśmy dali im konkretną nadzieję”. Jednak konkretne działania mogą być przez papieża jedynie zaproponowane i nie są obowiązujące w sumieniu, ponieważ ich określanie nie należy do kompetencji Urzędu Piotrowego. Bywały niestety w historii przypadki wzywania przez papieży do działań konkretnych, które nie tylko nie przyniosły dobrych efektów, ale ewidentne zło. Wystarczy podać przykład wypraw krzyżowych. Twierdzenie religijne, które było ich motywem, można sformułować następująco: „Ziemia po której chodził Chrystus stanowi dla chrześcijan niejako relikwię”. Ogłaszanie na tej podstawie przez papieża apelu, że należy tę ziemię odbić siłą, doprowadziło do opłakanych skutków. Podobne skutki może wywołać obecny apel papieża.