środa, 27 listopada 2013

"Konserwatywni katolicy" czują się opuszczeni przez Franciszka

New York Times opublikował tekst, w którym przedstawia niepokojące zjawisko - "konserwatywni katolicy" (to bynajmniej nie oznacza tradycjonalistów - pod tym określeniem należy rozumieć zwykłego, amerykańskiego katolika, który co niedziela chadza na Novusa i stara się żyć zgodnie z posoborowym nauczaniem Kościoła) czują się opuszczeni (!!!) przez papieża Franciszka:

Po marcowym konklawe, kiedy wybrano papieża Franciszka, Bridget Kurt (42 lata, Smyrna, Georgia, USA) wzięła ze swojego kościoła obrazek z nowym papieżem i umieściła go na drzwiach domowej lodówki, obok wizerunków swoich przyjaciół i obrazków z jej ulubionymi świętymi Pańskimi. Pani Kurt regularnie bierze udział we Mszach świętych, od wielu lat prężnie działa w parafialnym ruchu antyaborcyjnym i stanowczo twierdzi, że każdy katolik winien być posłuszny wszystkiemu, czego naucza Kościół. Bardzo ukochała poprzednich dwóch papieży. Jako swoistą relikwię trzyma swój notatnik sprzed 20 lat, z pamiątkami z wyjazdu na Światowe Dni Młodzieży w Denver, podczas których spotkała się z Janem Pawłem II. Jednakże pani Kurt niedawno zdjęła z drzwi lodówki zdjęcie papieża Franciszka i wyrzuciła.
Wygląda na to, że on skupił się przyprowadzaniu upadłych lewaków, ale co z konserwatystami? - pyta pani Kurt, nauczycielka w miejscowym hospicjum - Mimo, że działalność w ruchu pro-life była zniechęcająca, zawsze miało się wrażenie, że Matka Teresa jest po twojej stronie, a papieże dodatkowo zachęcali do działania. A teraz czuję się, jakby mnie ktoś popchnął pod nadjeżdżający autobus.
dalej czytamy:
Niektórzy katolicy z konserwatywnego skrzydła Kościoła w USA mówią, że Franciszek sprawił, iż czują się opuszczeni i bardzo niepewnie. W internecie i w rozmowach miedzy sobą rozpaczają, że po 35 latach, kiedy to Jan Paweł II i Benedykt XVI wyznaczali wyraźne granice między dobrem a złem, Franciszek rozmiękcza doktrynę katolicką, aby zadowolić jak najszersze grono odbiorców. 
Z dalszej części artykułu możemy się dowiedzieć, że 68% amerykańskich katolików zgadza się z tezą, że "Kościół ma obsesję na punkcie moralności" i że powinien przestać "mówić w kółko o antykoncepcji, aborcji czy homozwiązkach". 60% amerykańskich katolików popiera pomysł legalizacji homozwiązków, co stanowi odsetek nieco wyższy (!!!) niż dla ogółu społeczeństwa (56%). Podobny odsetek popiera rzecz niemożliwą, czyli wyświęcanie kobiet i - co ciekawe - wynik jest podobny dla katolików "niepraktykujących" i tych "konserwatywnych", co daje generalnie nieciekawy obraz jakości wiary katolickiej w USA.

Na koniec od postępowych działaczek kliniki dla kobiet dowiadujemy się, że "na szczęście" większość księży nie ma "obsesji" i na tematy antyaborcyjne i przeciwko antykoncepcji głosi kazania tylko raz w roku, podczas Niedzieli Poszanowania Życia (pierwsza niedziela października)

W sąsiednim artykule czytamy, że podczas głosowania ustawy o homozwiązkach w Illinois, dwóch katolików - pani deputowana oraz pan marszałek stanowego kongresu, którzy zagłosowali "za", powołało się na słynne słowa papieża Franciszka. Pan marszałek otwarcie spytał: Jeśli ktoś po prostu jest gejem, żyje w harmonijnych i owocnych stosunkach, ale w nielegalnym związku, kimże ja jestem, aby osądzać, że to jest nielegalne?

Kyrie eleison imas!