sobota, 16 stycznia 2010

Kazanie na Dzień Judaizmu

Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”! Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. (Mk 1,40-42)

Kiedykolwiek Pan Jezus lituje się nad kimś, to wówczas Jego litość jest zawsze Bożym miłosierdziem. Jest to miłosierdzie, które język hebrajski tak pięknie określa słowem rachamim, czyli coś, co pochodzi z matczynego łona – rechem. Inaczej mówiąc, Izraelici zawsze wyobrażali sobie nieskończoną dobroć Boga jako miłość matki, która troszczy się o swoje nienarodzone dziecko. Takie jest znaczenie słowa miłosierdzie – rachamim w języku hebrajskim. Właśnie takiej miłości, takiego miłosierdzia pragnął ten trędowaty człowiek, który podszedł do Pana Jezusa i błagał o uzdrowienie. Nie użył słowa miłosierdzie, ale Pan Jezus wiedział, że w sercu każdego człowieka – a zwłaszcza w sercu cierpiącego człowieka – jest ukryte pragnienie miłosierdzia jeszcze zanim pojawia się pragnienie uzdrowienia. Więc Pan Jezus nie czeka. Pan Jezus nie waha się, ale natychmiast uzdrawia, chociaż każe temu Izraelicie iść do Jerozolimy, do kapłana, bo tego wymagało Prawo Mojżeszowe. Pan Jezus chciał, aby ten człowiek postąpił zgodnie z Prawem Mojżeszowym, bo zresztą – jak sam Pan Jezus mówił – nie... przyszedłem znieść Prawa albo Proroków... ale wypełnić (Mt 5,17).

Chrystus wiedział, że dla Izraelity, aby przyjąć Jezusa jako Mesjasza było ważne, aby dostrzec ciągłość między Starym Przymierzem a Nowym Przymierzem uwidaczniającym się w osobie Pana Jezusa. Właściwie do dzisiejszego dnia możemy zauważyć, że jedna z najważniejszych cech, którą Bóg obdarował naród żydowski od samego początku jest wierność i lojalność wobec swojej starotestamentalnej tożsamości: Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu (Pwt 6, 4-7).

Patrząc na historię narodu Izraela, zobaczmy jak bardzo zależało temu ludowi, aby zawsze bronić swojej tożsamości. Oczywiście, były wyjątki, ale ogólnie mówiąc wyznawcy judaizmu raczej nie starali się upodobnić do społeczeństwa, które ich otaczało. Nawet w czasach, kiedy byli okrutnie prześladowani raczej nie starali się zmieniać swojego wyglądu, swojego ubioru; nie ukrywali swoich praktyk religijnych, które wcale nie były łatwe do spełnienia. Zawsze podkreślali swoją odrębność, swoją inność, bo widzieli w tym jakiś święty obowiązek. Za wszelką cenę chcieli być wierni swojej tożsamości.

„Idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich” (Mk 1,44). Lojalność i wierność w odniesieniu do swojej tożsamości podtrzymuje naród żydowski w istnieniu do dnia dzisiejszego. Natomiast trzeba zauważyć, że w pewnym sensie ta lojalność i wierność przekształciła się w tragedię. Każdy bowiem wie, że gdy Pan Jezus stawał dzień w dzień przed uczonymi w Piśmie zarzucano mu, iż On próbuje zniszczyć tę tożsamość, której naród Izraela tak gorliwie strzegł. Oni po prostu dostrzegli w Jezusie człowieka, który odważył się stanąć ponad Prawem Mojżeszowym reprezentowanym wówczas przez władze żydowskie. Rzecz jasna, że nie wszyscy odebrali Jezusa w ten sposób: Najświętsza Maryja Panna, Apostołowie i pierwsi uczniowie Pana Jezusa też byli Żydami. Aczkolwiek wielu Izraelitów jednak nie uznało Pana Jezusa jako Mesjasza. I tak jest do dzisiejszego dnia.

Z tego powodu my dostrzegamy tragiczny paradoks w tym, że gorliwa wierność Bogu prowadzi Izraelitów do odrzucenia tego samego Boga, gdy przychodzi On do nich jako Mesjasz. Bo przecież Pan Jezus jest ostateczną odpowiedzią na pragnienie Bożego miłosierdzia, które Bóg zaszczepił w sercu każdego człowieka, a zwłaszcza w sercu synów Narodu Wybranego. Oni wyrażają pragnienie Bożego miłosierdzia w psalmach dawidowych po dzień dzisiejszy. Ubolewamy więc nad tym, że nasza ewentualna próba ewangelizacji wyznawców judaizmu byłaby odbierana przez nich jako zagrożenie lub atak. A nam wcale nie o to chodzi. Bardzo byśmy chcieli, aby nasi starsi bracia w wierze odkryli Pana Jezusa w Starym Testamencie i uznali Go za Mesjasza. Przeżywamy to wszystko dokładnie tak, jak Pan Jezus to przeżywał: „Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani! Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak kokosz swe pisklęta zbiera pod skrzydła, a nie chcieliście” (Mt 23,37).

Od pierwszej połowy roku 1939 – przez pięć lat – naczelnym ortodoksyjnym rabinem Rzymu był Izrael Zolli. Urodził się w Brodach, w Polsce na terenach zaboru austriackiego. Pochodził ze słynnej rodziny rabinów. Zanim został naczelnym rabinem Rzymu, był profesorem języków semickich na uniwersytecie padewskim. Przez wiele lat rabin Zolli zastanawiał się nad słowami Księgi Izajasza o cierpiącym słudze Pana. Po długich przemyśleniach doszedł do wniosku, że Jezus Chrystus jest obiecanym Mesjaszem. Mimo to, cały czas wahał się, bo wiedział, że jeżeli odważyłby się przyjąć Chrzest Św., to taki krok wywołałby ogromne zdziwienie wśród wyznawców judaizmu na całym świecie.


We wrześniu 1944 r. – już po wyzwoleniu Rzymu – w żydowskie święto zadośćuczynienia (Jom Kipur) rabin Zolli przewodniczył – jak co roku – obrzędom modlitewnym w rzymskiej synagodze. Nikt jeszcze niczego nie wiedział o jego myślach i zmaganiach odnośnie przyjęcia Chrztu Św. Stając na miejscu przewodniczącego w synagodze był wtedy otoczony tłumem modlących się żydów. Nagle miał wrażenie, że otacza go jakaś przedziwna mgła, której wówczas żadna osoba w synagodze nie zauważyła. W tym momencie wydawało mu się, że podchodzi do niego Jezus Chrystus ubrany w białe szaty. W głębi swego serca Zolli usłyszał głos: „Izrael, jesteś w synagodze po raz ostatni”.

Izrael nie wiedział, co o tym wszystkim pomyśleć. Po powrocie do domu usiadł wraz z żoną przy stole i chciał jej opowiedzieć o tym, co go spotkało tego dnia w synagodze, ale nie wiedział, jak to zrobić. Po chwili ciszy żona zwróciła się do niego i powiedziała mu: „Izrael, dzisiaj, gdy byliśmy w synagodze i widziałam cię, jak stanąłeś przed zwojem Tory, nagle wydawało mi się, jakby przy tobie stanął Jezus Chrystus i tobie pobłogosławił”.

Słysząc te słowa rabin Zolli ogromnie się wzruszył. Uświadomił sobie, że żona zobaczyła w synagodze dokładnie to samo, co on zobaczył, więc opowiedział jej o własnym doświadczeniu. Po kilku dniach złożył rezygnację z urzędu naczelnego rabina Rzymu, udał się do miejscowego proboszcza i poprosił o przygotowanie do Chrztu Św.

Po kilku miesiącach ten były naczelny rabin Rzymu – prof. Izrael Zolli – został ochrzczony w Kościele katolickim, a później jego żona i córka. Na Chrzcie św. Izrael przyjął imię chrzcielne Eugeniusz jako wyraz wdzięczności Bogu za to wszystko, co Ojciec św. Pius XII – Eugeniusz Pacelli – zrobił dla Żydów podczas drugiej wojny światowej. Zolli opisał później w swojej autobiografii („Przed Świtem”), jak Ojciec św. Pius XII podczas okupacji Rzymu przekazał gminie żydowskiej złoto w dużej ilości, bo hitlerowcy żądali tego w zamian za życie Żydów w mieście. Pius XII zniósł klauzurę we wszystkich klasztorach, aby mogły przyjąć jak najwięcej Żydów w celu ukrycia ich w czasie okupacji; Ojciec św. udostępnił kościoły i nawet swoją rezydencję w Castel Gandolfo, aby mogli się tam ukrywać Żydzi podczas wojny; Papież powołał do istnienia różne podziemne organizacje, które pomagały Żydom w ucieczce; z inicjatywy Piusa XII powstały też potajemne sieci informacyjne, które pomagały uciekającym Żydom odnaleźć swoich krewnych. Rabin Izrael Zolli widział to wszystko, wiedział o działaniach Ojca św. Piusa XII na rzecz Żydów, bo sam mógł się ukrywać w kościele na terenie Watykanu wraz z żoną i córką w czasie okupacji.

Izrael Eugeniusz Zolli, człowiek urodzony w Polsce, były ortodoksyjny rabin, naoczny świadek tamtych czasów jest głosem skierowanym dzisiaj do tych wszystkich, którzy usiłują albo przemilczeć te fakty, albo je zniekształcić. Naoczny świadek zagłady hitlerowskiej, urodzony w Polsce, były ortodoksyjny rabin, uniwersytecki profesor – zafascynował się Panem Jezusem, odkrył w Nim Mesjasza, odkrył Boże Miłosierdzie właśnie w Kościele katolickim. Kościół stał się dla niego Miłosierną Matką poprzez tysiące kapłanów, sióstr zakonnych i świeckich, którzy robili wszystko – nawet oddawali życie – aby ratować swoich starszych braci w wierze.

W ten sposób w Kościele katolickim urzeczywistniło się hebrajskie słowo miłosierdzie – rachamim, czyli troskliwa miłość matki do swojego dziecka znajdującego się w jej łonie. Jest to zachęta dla całego świata, aby jeszcze bardziej uwierzyć, jeszcze bardziej miłować i jeszcze głośniej wołać: Słuchaj Izraelu...będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił...

Tekst homilii wygłoszonej przez ks. dr Jacka Stefańskiego w kaliskiej katedrze w "dzień judaizmu" 17 stycznia 2009 r.

ks. dr Jacek Stefański, potomek Polaków-emigrantów, urodził się w Izraelu, w latach 80-tych ubiegłego wieku przeniósł się z rodzicami do USA, w 1996 r. został wyświęcony na kapłana w diecezji Camden (New Jersey, USA), a w 2003 r. przyjechał do Polski. Obecnie pełni posługę ojca duchownego w Diecezjalnym Seminarium Duchownym w Kaliszu.