sobota, 3 stycznia 2009

Z cyklu: są jeszcze normalni proboszczowie

Ks. prał. Józef F. Schaedel, wikariusz generalny kurii metropolitalnej w Indianapolis i proboszcz parafii Matki Bożej Różańcowej w tymże mieście, w swoim ostatnim parafialnym biuletynie informacyjnym zawarł następujące przemyślenia:

Kilka osób pytało mnie o Znak Pokoju. Zauważyły, że podczas większości Mszy świętych celebrowanych w Zwyczajnej Formie Rytu Rzymskiego omijam wezwanie Przekażcie sobie Znak Pokoju. Wiele osób dziękowało mi za to ominięcie, jakoś nikt nie protestował, a kilka osób z ciekawości spytało o przyczynę tej rezygnacji.

Przejdźmy więc do wyjaśnienia, dlaczego: otóż, w Zwyczajnej Formie Rytu Rzymskiego przekazanie sobie Znaku Pokoju, jak również wiele innych spraw jest tylko opcjonalnych (...) takich, jak dzwonienie dzwonkami przez ministrantów, używanie pateny podczas Komunii świętej wiernych *), dziewczęta służące przy ołtarzu, celebracja twarzą do ludu, nadzwyczajni szafarze Komunii Świętej, a nawet celebrowanie w języku innym niż łaciński. To wszystko - a nawet jeszcze więcej - jest tylko opcjonalne. Zawsze było opcjonalne. Jak wszyscy wiemy, ostatnimi czasy niektóre z tych "przysmaków" zostały nam na siłę wepchnięte do gardeł, jakby były co najmniej poleceniami samego Chrystusa umierającego na Krzyżu, spisanymi przez Apostolską Komisję Liturgiczną na Kalwarii. A to przecież nieprawda! Nasz obecny Ojciec święty, Benedykt XVI, nareszcie pomaga nam to wszystko wyjaśnić.

Od początku reformy liturgicznej 1969 r. niektórzy ludzie po prostu nie akceptują przekazywania Znaku Pokoju, a przynajmniej momentu w liturgii, w którym tenże Znak jest przekazywany. Jest to sama w sobie głęboka myśl: uczynienie pokoju między swoimi sąsiadami, zanim przystąpimy do ołtarza do Komunii Świętej. Obecnie jednak zbyt często gest ten zmienia się w "róbta co chceta", naruszając uroczysty charakter oczekiwania na przyjęcie Komunii świętej. Niektórzy z wiernych podczas tego obrzędu swoim zachowaniem przypominają bardziej polityków podczas gorączki kampanii wyborczej.

Niektórzy ludzie sprzeciwiają się temu gestowi z powodów zdrowotnych, kiedy widzą, gdy ich sąsiad z lawki kaszle zakrywając usta rękami, albo kicha i wyciera palcami nos, a potem tą samą ręką chce przekazać Znak Pokoju. W niektórych diecezjach, w których szalały epidemie wirusowe, biskupi wezwali nawet kapłanów do powstrzymania się od wzywania wiernych do przekazania Znaku Pokoju, aż względy zdrowotne pozwolą na nieskrępowane uściski dłoni.

Osobiście nie potrafię się ostatecznie zdecydować, czy całkowicie zrezygnować z tego gestu. Kiedy w seminarium uczyłem się celebracji Mszy świętej, byliśmy nauczani, aby zawsze wzywać do przekazywania Znaku Pokoju. Jakkolwiek po kilku latach zacząłem zauważać, że to wielokrotnie nie ma sensu. Zacząłem również pomijać to wezwanie podczas Mszy świętych celebrowanych w dni powszednie, kiedy wiernych w kościele jest niewielu i są rozproszeni po całej nawie. Gdyby naprawdę byli zainteresowani okazaniem sobie pokoju i przyjaźni, to przecież staraliby się usiąść w kościele blisko siebie!

Obecnie cała koncepcja Znaku Pokoju, celowości jego stosowania i jego miejsca w liturgii, jest szczegółowo badana przez Watykan, który chce dokonać pewnych zmian. Tak sobie więc myślę - skoro nawet sam Papież nie jest pewien, czy ten gest powinien być częścią liturgii, to kimże ja jestem, aby się tym jeszcze bardziej przejmować? Jeśli celebrans nie powie Przekażcie sobie znak pokoju, przekażcie go sami, jeśli chcecie, swoim sąsiadom z ławki. Nikt wam tego nie zabrania! Jeśli brak wezwania celebransa miałby powodować u was zniecierpliwienie, niespokojność, nieprzespane noce, czy prowadzić do utraty wiary, znam kilku dobrych psychoterapeutów, których mogę wam polecić.

Uprzejmie przepraszam wszystkich tych, którzy czytają te moje wypociny, którzy oczekiwali kolejnego traktatu teologicznego na temat znaczenia Bożego Narodzenia i Wcielenia, a trafili na zwyczajowe marudzenie starego prałata. Wybaczcie mu jego silenie się na bycie dowcipnym, Tak, czasami zdarza mu się pomyśleć o czymś poważnym.


*) tutaj musimy doprecyzować - we Mszach, podczas których udzielana jest ludowi Komunia święta, stosowanie pateny komunijnej jest obowiązkowe - cf. RS93.

Zauważmy, że i my w ubiegłym roku przypominaliśmy, iż gest "Znaku Pokoju" jest opcjonalny. Docierają do nas słuchy, że już kilkunastu polskich kapłanów przestało wzywać na odprawianych przez siebie Mszach do przekazania tegoż znaku. I świat się nie zawalił. Przypominaliśmy również, że rzekomy nakaz celebracji w języku narodowym i nakaz celebracji twarzą do ludu to też tylko posoborowe mity rozpowszechniane przez niedouczonych wykładowców liturgiki.

Proszę zwrócić dodatkowo uwagę, że mimo iż ks. prałat został wyświęcony w 1982 r., to Novusa w tej parafii sprawuje się tylko w soboty i niedziele, za to codziennie sprawowane są jedna lub dwie Msze "po staremu" (proboszczowi pomaga wikary z Bractwa sw. Piotra - w Polsce rozwiązanie raczej nie do pomyślenia), a średnia z niedzielnej tacy wynosi ponad 11$ na osobę (włącznie z niemowlętami). Malkontentom odpowiem, że znam kościoły w Polsce, gdzie w każdą niedzielę uzyskuje się podobny wynik. Oczywiście podczas Mszy "po staremu".

W parafii w Indianapolis od kilku lat trwają prace renowacyjne, m.in. odbudowa przedsoborowego ołtarza, balasek i witraży usuniętych przez barbarz... to znaczy, chciałem powiedzieć: poprzedniego proboszcza. Niektórzy starają się krytykować zamiary obecnego duszpasterza, o czym czytamy w tymże samym biuletynie parafialnym:

W zeszły weekend spotkałem pewną osobę, której nie podobają się prace restauracyjne prowadzone w kościele. Nie pamiętam dokładnie wszystkiego, o czym smuciła, ale nie miała nic dobrego do powiedzenia o naszej pracy. Szybko pokazałem jej jedną z części świątyni, która została niedawno przepięknie odrestaurowana - w nadziei, że się jej spodoba: drzwi.