sobota, 26 stycznia 2008

przyhamuj, Marini!

Jak sugeruje The Catholic Herald, mniej więcej podobnymi słowami zwrócił się niedawno do Abpa Piero Mariniego sam sekretarz stanu Watykanu, Tarsycjusz kard. Bertone. Abp Marini zaplanował sobie tournee po USA, podczas którego chciał promować swoją najnowszą książkę, A Challenging Reform: Realizing the Vision of the Liturgical Renewal (Reforma pełna wyzwań: Realizacja wizji odnowy liturgicznej). "Niestety" wygląda na to, że "komuś" w Watykanie bardzo się to nie podoba. Pewnie dlatego, że ten "ktoś" sam zamierza odwiedzić USA za dwa miesiące i nie chce, aby robiono mu jakieś smrody (nie mylić z okadzeniami).
Książka, w której autor opisuje dzieje komisji wdrożeniowej reformy liturgicznej (Consilium), jej boje i przepychanki z kongregacjami Kurii Rzymskiej; pisze o otwartej wojnie Consilium z samą Kurią, która "charakteryzowała się przedsoborowym światopoglądem", w niedwuznaczny sposób krytykuje Benedykta XVI oraz ostrzega, że "reformy Drugiego Soboru Watykańskiego są coraz częściej kwestionowane". Abp Marini niedawno w udzielonym wywiadzie porównał "nostalgię" za starym rytem do tęsknoty za egipskim niewolnictwem w dobrobycie, wyrażanej przez niektórych żydów podczas marszu do ziemi obiecanej.

Długoletni współpracownik Kongregacji Nauki Wiary i czołowy wykładowca liturgiki, o. dr Alcuin Reid OSB napisał ciekawą recenzję powyższej książki, w której wytyka jej autorowi i całemu zespołowi redakcyjnemu wiele błędów i niejasności.

o. Reid pisze m.in.:

Historia jako jeden ze "znaków firmowych" obecnego pontyfikatu zapisze odnowę świętej liturgii przeprowadzaną pod wodzą "hermeneutyki kontynuacji", czyli uprawnionego postępu, ale solidnie zakorzenionego w bogactwie tradycji liturgicznej. Martwi to niezmiernie sporą liczbę liturgistów, którzy propagowali przez kilkadziesiąt minionych lat "hermeneutykę zerwania i demolki" (tak zwane brygady "Sobór to wszystko zmienił") i którzy nie chcieli się w żaden sposób cofać w swoistym rozwoju. Do tej grupy należy również Abp Piero Marini, który właśnie wydał swoją książkę (...) co ciekawe, wydał ją jak na razie wyłącznie po angielsku.

Cel wydania tejże pozycji - jeśli weźmie się pod uwagę jej zespół redaktorski (Kenneth Pecklers SJ, M. Francis CSV i J.R. Page - których obrzydzenie do reform liturgicznych wprowadzonych przez Benedykta XVI jest powszechnie znane) - jest jasny: utrzymać przy życiu "wizję, która inspirowała pracę Consilium", komisji ustanowionej przez Pawła VI w celu wdrożenia reform, których domagał się Drugi Sobór Watykański, kierowanej formalnie przez postępowego włoskiego kardynała Giacomo Lercaro, a zarządzanej faktycznie przez "tytana wydajnej pracy" o. Hanibala Bugniniego CM. Jak pisze abp Marini - "byli oni znani ze swych zdolności przywódczych i otwartości umysłów" oraz "był to właściwy rodzaj ludzi, niezbędny do utrzymania postępu reformy, która odpowiada na potrzeby współczesnego świata". Jasne jest, że nikt nie będzie "dążyć do utrzymania przy życiu" czegoś, czego życie nie jest w żaden sposób zagrożone. Postawmy sprawę jasno: ta publikacja to partyzancka odpowiedź na tendencję, którą Marini określa "chęcią powrotu do przedsoborowego światopoglądu, który przez lata charakteryzował podejście Kurii Rzymskiej do sprawy". Jak uważają niektórzy liturgiści, ten trend osiągnął pewną przewagę podczas obecnego pontyfikatu.

Książka jest również czymś w rodzaju synowskiego homagium złożonego przez Mariniego jego mentorowi - Bugniniemu. Marini był przez wiele lat jego osobistym sekretarzem. O. Reid zwraca również uwagę na fakt iż po raz pierwszy w otwarty sposób porusza szczegółowo motywy i omawia manewry taktyczno-polityczne uprawiane przez Lercaro i Bugniniego ( i resztę towarzystwa ), którzy dążyli do tego, aby "liturgia była bardziej duszpasterska i otwarta na potrzeby współczesnego świata". Z treści czytelnie wynika iż wdrożenie reformy liturgicznej było upolitycznione od samego początku. Główny "wróg" , czyli Święta Kongregacja Kultu Bożego, która była odpowiedzialna za sprawy liturgiczne, "trwała mocno na stanowisku trzymania >>kursu na tradycję<<>.

Czy faktycznie Sobór żądał wprowadzenia aż takich zmian - nie jest to istotne dla niniejszych rozważań
, ważne iż dowiadujemy się, że "Kuria Rzymska i Święta Kongregacja Kultu Bożego w żaden sposób nie były przygotowane do wdrożenia reform Drugiego Soboru Watykańskiego. Można też powiedzieć, że radykalizm reform soborowych nie był w pełni akceptowany przez Kurię Rzymską". Powstała zatem konieczność powołania ciała, które akceptowałoby ów radykalizm oraz jednocześnie posiadałoby niezależność od Kurii Rzymskiej. Sprawa ta zajęła sporo czasu i wysiłków polityczno-taktycznych ze strony Bugniniego i Lercaro, a najciekawszy fragment książki to osobiste świadectwo Mariniego opisujące intrygi uknute i walki stoczone w celu zapewnienia komisji Consilium uwolnienia się spod władzy Kurii Rzymskiej i - co istotne - prawa wyłącznej interpretacji soborowej Konstytucji o Liturgii. W końcu, gdy do intrygi "załatwiania poparcia" wplątano samego papieża Pawła VI, Marini nie odmówił sobie zaszczytu stwierdzenia: "to nasza rękawica została uniesiona w górę po stoczonej walce".

Marini cieszy się, że "poparcie papieża i współpraca tych sił, które od dawna czekały na odnowę liturgiczną" spowodowały, że "Consilium mogło rozpocząć produkcję nowych, zrewidowanych rytów". Produkcja (sic!) opierała się na "dwóch dalszych kluczowych czynnikach: efektywnej pracy Consilium i marginalizacji Świętej Kongregacji Kultu Bożego". Komisja "Consilium była ciałem kompetentnym, międzynarodowym, kolegialnym, efektywnym i nie była ograniczona przez stereotypy", a wielką pomocą dla jej pracy był "nieograniczony i bezpośredni dostęp jej przewodniczącego i sekretarza do papieża" oraz "jej innowacyjne podejście do reform, które było bardziej realistyczne i bardziej opowiednie dla wdrażania odnowy liturgicznej, zdolnej wypełnić żądania Vaticanum II poprzez spełnienie potrzeb, których wymaga współczesny świat".

Osobowość i efektywność Bugniniego była kluczowa, gdyż nikt tak jak on nie potrafił biegać, rozmawiać, przekonywać, zaszczepiać idei reformatorskich w "różne miejsca podczas obrad Soboru", a "Consilium miało znaczący wpływ na postęp i kierunek, w jakim będą się rozwijać reformy". Marini przyznaje, że "Consilium otrzymało nadwyczajne uprawnienia do kierowania postępem reform liturgicznych w poszczególnych krajach". I jak wszyscy dobrze wiemy z dokumentów i praktyki, korzystało z tych uprawnień przy każdej nadarzającej się okazji.

Marini twierdzi również iż rezultaty reformy spowodowały, że "wreszcie nadzieje i marzenia Ruchu Liturgicznego wydały swoje owoce". . 60 lat po napisaniu przez Piusa XII encykliki Mediator Dei, mamy prawo spytać: czy aby na pewno? Wielu duszpasterzy i wykładowców nie zgodziłoby się z twierdzeniem Mariniego iż "liturgia zainspirowana przez Sobór wymagała zarzucenia form posttrydenckich, aby wydobyć prawdziwe okazywanie wiary przez cały Kościół". A przecież liturgia to coś więcej niż "okazywanie wiary" przez obecne czy przez któreś z poprzednich pokoleń. Można spytać - czy Consilium było wierne wizji Soboru, czy raczej działało zgodnie z jakąś własną ideologią, pod auspicjami Vaticanum II?

Marini uznaje dorobek Bugniniego za "jedną z największych reform liturgicznych w dziejach Kościoła zachodniego". I dalej: "W odróżnieniu od reform potrydenckich, te były większe, gdyż zreformowano również doktrynę". Doktrynę? Przecież to jest dokładnie to, co przez lat podnosili krytycy reformy - Marini nazywa ich "reakcjonistami" - że reformy były zainspirowane odmienną doktryną, by nie rzec dosadniej - pochodzącą z innego źródła. Oto dlatego potrzebujemy dzisiaj prawdziwej reformy reformy: Spojrzenia na partyzancką robotę opisaną w tej książce i skorygowania jej zgodnie z hermeneutyką kontynuacji, nie zerwania. Niech doktryna się rozwija, to oczywiste, ale niech nie zrywa ze swoimi źródłami. (...)

W książce znajdujemy szereg błędów - dom Capelle zmarł w 1961 r. a nie 1971; Abp Lefebvre wyświęcił bez zgody Watykanu biskupów w 1988 r., a nie w latach 70-tych; Świętą Kongregację Kultu Bożego powołał Sykstus V w 1588 r., a nie Sobór Trydencki, itp. (...) Szkoda, że Marini nie napisał więcej o "nie zawsze jednomyślnym dialogu między papieżem Pawłem VI a Consilium", który doprowadził do ogłoszenia Novus Ordo, do czego autor odniósł się tylko w któtkirj wzmiance (...)